Skocz do zawartości

Rekomendowane odpowiedzi

Tytułem wstępu - mam 22 lata. Od trzech lat prowadzę swoją działalność usługową. Przeprowadziliśmy się z żoną więc otworzyłem nowy zakład. Pierwszy sprzedałem prawie pół roku temu, znajomemu którego wyuczyłem rzemiosła.

Zajmuje się głównie szewstwem naprawkowym, rzadko dokonuje renowacji skór, kolorów itp. Ale chciałbym to zmienić.
Cały czas jestem jeszcze początkującym szewcem, a to forum bardzo mi pomaga. Ale jest kilka kwestii z którymi nie mogę sobie jeszcze poradzić.

Może na początek wymiana zelówek w gumowych spodach.
Np. teraz dostałem do naprawy buty z pękniętym spodem. Zawsze robię to w ten sposób, że sklejam spod klejem cyjanoakrylowym w miejscu pęknięcia. Następnie ścieram bieżnik spodu i doklejam nowe zelówki.

Natomiast w przypadku wielu gumowych spodow zelówki nie chcą trzymać. Używam kleju Renia Colle do cologne (uniwersalny tfx), po odczekaniu ok. 15 minut aktywuje go na gorąco i używam dobrej prasy olejowej. Mimo to po ostudzeniu zelówki odchodzą od spodu. Zazwyczaj doklejam miejsca w których nie trzymają klejem cyjanoakrylowym.
Poniżej buty męskie które muszę zrobić oraz damskie które juz zrobiłem właśnie w taki sposób.
Bardzo proszę o pomoc, co robię nie tak?

post-1709-0-20764900-1426518666_thumb.jpg

post-1709-0-74417500-1426518676_thumb.jpg

post-1709-0-13886200-1426518687_thumb.jpg

Pozdrawiam

________________
POMPA¤STYCZNIE

Edytowane przez Nikator
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A jeśli chodzi o zwykłe klejenia: guma-guma; guma-skóra; skóra-skóra to też Synthic Total PU?

 

Czy przy takim sklejaniu pękniętej podeszwy jest coś o czym muszę jeszcze pamiętać? Czy cyjanoakryl to najlepsze wyjście (do tej pory się sprawdzało)?

 

PS. SCHUSTER - kombajn świetnie się sprawuje ;) Chociaż dużo rzeczy przerobiłem ;)

 

Pozdrawiam

________________
POMPA¤STYCZNIE 

Edytowane przez Nikator
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witaj.

Napisałeś że sklejasz spód w miejscu pęknięcia "cyjanoakrylem" i naklejasz na to zelówkę, w butach damskich z Twojego zdjęcia może zda to egzamin, lecz w przypadku gdy pęknięcie spodu było duże, może to w ekstremalnych przypadkach doprowadzić do pęknięcia w tym samym miejscu zelówki. Oczywiście zależy jakich gum używasz,grubości itd.

 

W butach męskich z drugiego zdjęcia, można by sie pokusić o trochę inną metodę. Ja w tego rodzaju podeszwach wstawiam tzw. klin ze styrogumy, ścieram podeszwę na maszynie a w miejscu pęknięcia szlifuję jeszcze cos w  rodzaju  "litery V ", mniej więcei 1,5 do 2,5 cm od pęknięcia w jedną i drugą stronę i w powstałe zagłębięnie wklejam styrogumę, następnie szlifuje do równego i na taką powirzchnie dopiero przyklejam zelówkę.Chodzi o to, że w tym newralgicznym miejscu gdzie było pęknięcie, jest teraz styroguma, która raczej nie pęknie, będzie bardziej odporna na zginanie spodu. Używam do tego kleju Bonikol PUR B lub SAR 306.

Jeśli chodzi o samą zelówkę, to najlepiej zastosować gotowy wyrób typu "trapper", wszystko zależy od klienta, jeden woli mieć naprawione i nie zależy mu na fakturze spodu...a inny woli oryginał.

 

Rodzaje klejenia, wszystko zależy od rodzaju gumy np: poligume do styrogumy przykleisz zarówno klejem poliuretanowym jak i polichloroprenowym, skóre do skóry lub do poligumy: polichloroprenowym, poligumę do drzewa lub prasowanej tektury: również polichloroprenowy np: Boterm GTA

Większość butów, tzn Chińskich butów raczej wyłącznie PU.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

 


Zamiast Renia Colle do cologne zastosuj Renia synthic total pu

Racja, ale nawet z tym Renia synthic total Pu byłbym bardzo ostrożny, wg mnie, klej o bardzo wąskim zakresie stosowania, osobiście nie polecam. Generalnie zasada przy klejeniu jest taka, że po sklejeniu, nie ma prawa nigdzie nic odchodzić, nie trzeba nic podklejać itp.

Wiem, że cyjanoakryl jest podstawowym klejem praktycznie w każdym warsztacie, ale ja nie używam żadnego. Można sobie spokojnie bez niego poradzić, a przy okazji nie zniszczyć butów.

Koledzy powyżej piszą, że wstawiają kliny wypełniające szczeliny. Nie stosuję takiego rozwiązania. Sklejam pęknięcia tym samym klejem, którym później przyklejam zelówki. Generalnie temat klejenia jest bardzo obszerny. Trzeba dobrze poznać charakterystykę materiałów, same kleje i ich parametry. Jeżeli chciałbyś coś więcej się dowiedzieć, to zapraszam do kontaktu na priv.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

 


w miejscu pęknięcia szlifuję jeszcze cos w  rodzaju  "litery V ",

Brawo dla szewca z Inowrocławia - jesteś na dobrym tropie. Chodzi o to, że przy zginaniu buta spód jest w tym obrębie rozciągany. Jeśli spód jest cienki i nie jest wykonany ze sztywnego PCV, to wystarczy go skleć i podzelować, nie trzeba dbać o żadne wypełnienie pęknięcia. W przypadku grubych spodów należy zgiąć buta i popatrzeć na jaką szerokość oddalają się krawędzie pękniętego spodu - bywa, że jest to np. 1,5 cm. Wtedy zwykłe sklejenie pęknięcia i zelowanie jest bardzo ryzykowne. Nader często widywałem rozerwane zelówki dokladnie w miejscu pierwotnego pęknięcia. Naprężenia rozciągające spód kumulują się w najsłabszym miejscu - czyli w miejscu sklejenia pękniętego spodu, dlatego wypiłowanie spodu i wklejenie tam miękkiej, dobrze rozciągającej się gumy pozwala na rozlożenie naprężeń rozciągających na większą powierzchnię, a to chroni nową zelówkę przed rozerwaniem.

Tylko dlaczego jakieś kliny, litera V?

Lepiej skleić wstępnie pęknięcie i wziąć buta na czyszczarkę i wypiłować na wałku półokrągły rowek do głębokości pęknięcia (jeśli przełom jest całkowity, a spód bardzo gruby, to prawie na całą głębokość) i wypełnić taki półokrągły rowek miękką gumą, wyrównać i podzelować. Szybciej, pewniej, równiej i bardziej estetycznie.

 

 

 


Koledzy powyżej piszą, że wstawiają kliny wypełniające szczeliny. Nie stosuję takiego rozwiązania.

 

Zdarza się, że to okazuje się błędem.

 

A teraz ad meritum.

Do Nikatora - zanim zaczniesz kleić i zelować - wiesz z czego zrobione są spody? Wiesz ile mają lat? Jeśli to poliuretan, to czy masz pewność, że jest prawidłowo zrobiony? 

Jeśli to poliuretan, a buty mają ok. 10 lat, to na próżno będziesz się trudził - nie uda się już ich uratować. Prawidłowo zrobiony poliuretan po takim okresie ma prawo zacząć się kruszyć i pękać. Na zdjęciach widać oprócz głównego pęknięcia - początek pękania w sąsiednich wrębach rzeźby bieżnika. 

Nawet jeśli spody z PU są młodsze, a producent spodów nie dodał do nich właściwych komponentów przeciwstarzeniowych, to spody takie zaczynają się kruszyć już po pierwszym roku (od kilku lat wpadają w moje ręce takie buty bardzo znanej marki zaczynającej się na lliterkę E)

W takich wypadkach po podzelowaniu zelówkę, która na pierwszy rzut oka wydaje się że jest prawidlkowo sklejona, można jednak łatwo oderwać i okazuje się, że na zelówce zostały obie warstwy klejowe plus cienka warstewka kruszącego się poliuretanu. Jeśli szewc tego nie sprawdzi, to klientowi i tak takie zelówki odpadną i żadne doklejanie cjanoakrylami i żadne inne czary niczego nie zmienią.

 

I żeby nie było tak słodko (czasem lubię ponarzekać). Jak ktoś, z takimi brakami wiedzy, znajomości technologii, itp. może napisać, że wyuczył kolegę rzemiosła?

To grube nadużycie w stosunku do kolegów, którzy są prawdziwymi rzemieślnikami i szczycą się tym. Gdybyś napisał, że przyuczyłeś go do zawodu, no, to jeszcze...

 

Mamy wolność gospodarczą i bardzo dobrze - dzięki temu każdy może wykonywać zawód szewca i być szewcem (inną sprawą jest - jakim szewcem) ale prawdziwym rzemieślnikiem jest się po zdaniu egzaminu czeladniczego, a uczyć rzemiosła mogą tylko mistrzowie rzemiosła. Pozostali przyuczają do zawodu (z różnym skutkiem).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

szewc24.pl, dnia 18 Marz 2015 - 00:11, napisał:

 

 

Koledzy powyżej piszą, że wstawiają kliny wypełniające szczeliny. Nie stosuję takiego rozwiązania.

 

 

 

Zdarza się, że to okazuje się błędem.

 

 

Dopóki naprawa sprawdza się, nic nie rozkleja, nie pęka, uważam ją za dobrze wykonaną. Brak reklamacji z tego tytułu jest najbardziej miarodajnym wyznacznikiem. Oczywiście, istnieją marginalne przypadki, gdzie należy wypełnić szczelinę, ale najczęściej stosuję to w przypadku, gdy spód się miejscowo np. wykruszył.

 

 

Jeśli to poliuretan, a buty mają ok. 10 lat, to na próżno będziesz się trudził - nie uda się już ich uratować.

 

Poniżej prezentuję przykład 3 różnych butów, które mam teraz w naprawie. Nie jest to może łatwe, ale klient ode mnie dostaje gwarancję na taką naprawę.

 

spody1.jpg

 

 

ale prawdziwym rzemieślnikiem jest się po zdaniu egzaminu czeladniczego, a uczyć rzemiosła mogą tylko mistrzowie rzemiosła. Pozostali przyuczają do zawodu (z różnym skutkiem).

 

 

Z tego wynika, że np. ja, nie mogę nikogo uczyć (nie chodzi mi o wystawienie papierka), chociaż zaręczam Ci, że po wielu Mistrzach na co dzień poprawiam.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

 


 
'modina', dnia 18 Marz 2015 - 09:57, napisał:
Jeśli to poliuretan, a buty mają ok. 10 lat, to na próżno będziesz się trudził - nie uda się już ich uratować.
 
Poniżej prezentuję przykład 3 różnych butów, które mam teraz w naprawie. Nie jest to może łatwe, ale klient ode mnie dostaje gwarancję na taką naprawę.

 

Wyraziłem się nieprecyzyjnie - to nie butow, tylko spodów nie da się uratować, skleić, itp. 

 

Do butów z Twojego zdjęcia będziesz dorabiał nowe spody, bo ten wykruszony poliuretan do ratowania się nie nadaje.

 

 

 


Z tego wynika, że np. ja, nie mogę nikogo uczyć (nie chodzi mi o wystawienie papierka), chociaż zaręczam Ci, że po wielu Mistrzach na co dzień poprawiam.

 

Na tym polega wolność gospodarcza, że nie mając świadectwa czeladniczego możesz otworzyć zakład, wykonywać zawod szewca i przyjmować pracowników i przyuczać ich do zawodu (jeśli poprawi Ci to samopoczucie, to możesz nawet powiedzieć, że ich uczysz fachu).

Na tym jednak koniec, tj.- nawet jako czeladnik, to bez dyplomu mistrzowskiego nie przyjmiesz nikogo do nauki zawodu, by Twój uczeń po 2 lub 3 latach nauki mógł zdać egzamin czeladniczy przed komisją Izby Rzemieślniczej.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

 


Dopóki naprawa sprawdza się, nic nie rozkleja, nie pęka, uważam ją za dobrze wykonaną. Brak reklamacji z tego tytułu jest najbardziej miarodajnym wyznacznikiem. Oczywiście, istnieją marginalne przypadki, gdzie należy wypełnić szczelinę, ale najczęściej stosuję to w przypadku, gdy spód się miejscowo np. wykruszył.

 

To jeszcze o niczym nie świadczy, bo nie każdy klient od razu przyleci z reklamacją.

Wiele razy widziałem pęknięte zelówki w miejscu, gdzie wcześniej w tym samym miejscu pękł zelowany spód i przy naprawie nie był wypiłowany. Wierz mi, że tak się dzieje.

 

 

 


zaręczam Ci, że po wielu Mistrzach na co dzień poprawiam.

 

Ejże :)  

Ja nie dopytuję klientów, po kim będę poprawiał spartaczoną robotę. Zatem poprawiasz po "Mistrzach", a nie po Mistrzach. Zresztą wielu tych ostatnich już tak wokół nie zostało.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To jeszcze o niczym nie świadczy, bo nie każdy klient od razu przyleci z reklamacją.

Akurat moi Klienci wiedzą, że gdyby cokolwiek się działo, to proszę o natychmiastowe poinformowanie mnie o tym. W zdecydowanej większości, są to osoby, które serwisują u mnie buty od lat, więc często rozmawiamy, a ja zawsze pytam o skuteczność poprzednich napraw/przeróbek.

 

 

 

Wyraziłem się nieprecyzyjnie - to nie butow, tylko spodów nie da się uratować, skleić, itp.

 

 

Naprawa będzie polegała na częściowym wykorzystaniu obecnych spodów. Nie mówimy tutaj o kompleksowej odbudowie. Po odpowiednim wyrównaniu powierzchni w spodach oryginalnych, odpowiednim "zagruntowaniu", będą one stanowiły trzon do położenia nowego materiału ściernego, może być w różnej formie - w postaci całych spodów, oddzielnie fleków, zelówek, itp.

 

 

Ejże :)

 

Ja nie dopytuję klientów, po kim będę poprawiał spartaczoną robotę. Zatem poprawiasz po "Mistrzach", a nie po Mistrzach. Zresztą wielu tych ostatnich już tak wokół nie zostało.

Klienci sami mi o tym mówią, nie będę podawał nazwisk, bo byłby to trochę wstrząs.

 

A co do tytułu mistrzowskiego, czy czeladniczego, to to akurat w polskich warunkach jest nadzwyczaj proste do uzyskania i nie ma nic wspólnego z wiedzą, umiejętnościami, itp., chyba że ktoś lubi połechtać swoje ego. Ja wolę, by klienci nazywali mnie po prostu szewcem, który dobrze wykonuje pracę, niż mistrzem, który nie potrafi skleić nawet butów porządnie.

Edytowane przez szewc24.pl
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

 


Tylko dlaczego jakieś kliny, litera V?

 

Napisałem że wstawiam tzw. klin ze styrogumy, chodziło o naklejenie poprostu kawałka gumy i wyrównanie na maszynie, patrząc na to z boku widać kształt bardzo rozciągniętej litery "V" lub "U" . miało to zoobrazować "Młodemu" całą sytuacje.W rzeczywistości chodziło o to samo co Mistrz napisał.

 


Lepiej skleić wstępnie pęknięcie i wziąć buta na czyszczarkę i wypiłować na wałku półokrągły rowek do głębokości pęknięcia (jeśli przełom jest całkowity, a spód bardzo gruby, to prawie na całą głębokość) i wypełnić taki półokrągły rowek miękką gumą, wyrównać i podzelować. Szybciej, pewniej, równiej i bardziej estetycznie.


Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

 


Naprawa będzie polegała na częściowym wykorzystaniu obecnych spodów. Nie mówimy tutaj o kompleksowej odbudowie. Po odpowiednim wyrównaniu powierzchni w spodach oryginalnych, odpowiednim "zagruntowaniu", będą one stanowiły trzon do położenia nowego materiału ściernego, może być w różnej formie - w postaci całych spodów, oddzielnie fleków, zelówek, itp.

 

Wszystkie te spody są ze spróchniałego poliuretanu. Nie lubię ryzykować i na próchnie nie buduję, więc wydrapałbym go do ostatniej kruszynki i budowałbym całe spody od nowa łącznie z otokami. Teraz wydaje się, że przynajmniej w tych dwóch butach po lewej stronie górne warstwy te, niejako "przyotokowe" są zdrowe, ale to złudzenie. Stary, zmurszały poliuretan charakteryzuje się tym, że ma uszkodzoną strukturę w całej objętości i to, co dziś wydaje się zdrowe, za pół roku trafi szlag. Moim zdaniem "gruntowanie" nie pomoże na długo. 

Podziwiam odwagę i z przyjemnością popatrzę na fotki "po".

 

 

 


A co do tytułu mistrzowskiego, czy czeladniczego, to to akurat w polskich warunkach jest nadzwyczaj proste do uzyskania i nie ma nic wspólnego z wiedzą, umiejętnościami, itp., chyba że ktoś lubi połechtać swoje ego.

 

Bardzo łatwo jest tak sobie niedbale deprecjonować tytuły rzemieślnicze w czasach, gdy do niczego nie są potrzebne. Jednak jeszcze w latach osiemdziesiątych bez świadectwa czeladniczego nie mogłeś otworzyć warsztatu (czy to usługowego, czy produkcyjnego) ani w branży cholewkarskiej, ani szewskiej - mogłeś, co najwyżej, szyć kapcie. Dzięki Wilczkowi to się zmienilo, i chwała mu za to, bo dzięki niemu natychmiast rozszerzyłem branżę o produkcję obuwia bez potrzeby zdawania egzaminu przed komisją szewską. A łatwo nie było - jak to w korporacjach - egzaminowali mistrzowie szewscy, którzy średnio przychylnym okiem patrzyli na kandydatów, którzy nie byli ich uczniami. Czy to takie proste, jak mówisz? Nie wiem - z ciekawości zajrzałem na stronę Izby rzemieślniczej we Wrocławiu i znalazłem kilkadziesiąt branż, dla których przeprowadza się egzaminy i ani cholewkarstwa, ani szewstwa na tej liście nie było. Aż do nich jutro zadzwonię.

Nie będę się wstydził za to, że w 81 roku zdałem egzamin czeladniczy (cholewkarstwo), a w 87 roku zdobyłem dyplom mistrzowski (cholewkarstwo) i że od 83 roku do dziś mam swój własny warsztat, a w międzyczasie ukończyłem jeszcze dzienne, studia na Politechnice Wrocławskiej i mam dyplom magistra Inżyniera i nie ma to nic wspólnego z moim ego. Jasne - zawsze ktoś może powiedzieć, że teraz to byle szmondak może zapisać się na studia i dyplom jest nadzwyczaj prosty do uzyskania i nie ma nic wspólnego z wiedzą, itp. Ale najtrudniej spróbować samemu.

 

Podziwiam Cię, że nie boisz nię trudnych napraw, ale chcę powiedzieć, że tak lekko odrzucając pewne rzeczy sam się ograniczasz. Teraz nie chcesz nikogo szkolić, ale może kiedyś zechcesz, a temu komuś może zależeć na dyplomie (np. w Niemczech dyplomy Wrocławskiej Izby Rzemieślniczej jeszcze za komuny były honorowane (a  np. dyplomy lekarskie - nie). 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Egzamin na czeladnika, czy mistrza dzisiaj to farsa, dlatego pisałem o łechtaniu swego ego. Taki tytuł może praktycznie zdobyć każdy, kto ma choć minimalną praktykę w postaci wbijania gwoździ. Pytania do egzaminu znam i dzisiaj mogę  od ręki odpowiadać, o ile się nie mylę, jest też część praktyczna, chyba 2-3 dniowa we wskazanym zakładzie szewskim (formalność ?). Nie pisałem tego w stosunku do Ciebie, bo masz 100 % racji, że w tamtych czasach trzeba było mieć wiedzę, praktykę i zdawać prawdziwy egzamin. Przepraszam, jeżeli odebrałeś to jako post skierowany w stosunku do Ciebie.

 

Co do wspomnianego ograniczenia. O czym mówisz ? Uważam wręcz przeciwnie. Parę lat temu byłem zwykłym "wymieniaczem fleków". Dzięki swojemu samozaparciu, chęci poszerzania wiedzy, doskonalenia umiejętności, często dokonuję realizacji, których nikt w Polsce nie che się podjąć i bynajmniej nie jest to samochwalenie się z mojej strony. Obecnie szkolę się w zakresie cholewkarstwa, czyli z Twojej specjalizacji. Czy tym się ograniczam ?

 

Jeżeli znajdzie się ktoś chętny do pracy i uzna, że może się czegoś ode mnie nauczyć, to bardzo chętnie go zatrudnię. Jeżeli będzie chciał dokument, to może się bez problemu sam zgłosić na egzamin, jak przepracuje pewien okres czasu, ja nie muszę go wystawiać.

 

Co uznawania kwalifikacji w Niemczech - jest to bardzo proste i nawet w niektórych sytuacjach nie trzeba mieć polskiego dyplomu, by móc mieć tytuł mistrza.

 

 

 


Podziwiam odwagę i z przyjemnością popatrzę na fotki "po".

 

Przykład z wykorzystaniem oryginalnych spodów :

 

http://wbutach.pl/uploads/downloadedimages/3896eb1c80f722f175fe78138cebb7e1.jpg

 

Przykład z kompleksową odbudową, wraz z otokami (wg życzenia Klienta) :

 

http://wbutach.pl/uploads/downloadedimages/a4e4bbd55538ee400e22747c3a2d5869.jpg

Edytowane przez szewc24.pl
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

 


i ani cholewkarstwa, ani szewstwa na tej liście nie było

 

Teraz to się nazywa "obuwnik miarowy" - z tego co wiem od kilku lat nie było chętnego do przystąpienia do egzaminu.

 

Swoją drogą dla ciekawości, jedno z pytań egzaminacyjnych brzmi mniej więcej tak :

"Proszę podać różnice pomiędzy skórą sztuczną (ekologiczną), a prawdziwą" - nie wiem jak można zamieszczać takie pytanie egzaminacyjne. Pewnie bym oblał na tym, bo swoim klientom tłumaczę od x czasu, że nie ma czegoś takiego. Jest albo skóra, albo syntetyk.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Po pierwsze dziękuję za wszelkie porady.

 

Po drugie przepraszam jeśli kogoś uraził mój post. Źle dobrałem słowa, nie wiedziałam że istnieje aż tak duża różnica merytoryczna między uczeniem rzemiosła a przyuczeniem do zawodu.

 

Z drugiej strony zgodnie z prawem polskim mogę nazywać siebie rzemieślnikiem, ponieważ posiadam zaświadczenie o zdobyciu kwalifikacji zawodowych wystawione przez osobę do tego uprawnioną. Chociaż rzeczywiście określenie uczenie rzemiosła w znaczeniu prawnym nie wchodzi tutaj w grę. Za to nadużycie przepraszam. Sam tytuł tematu oraz jego treść nie zostały przedstawione w sposób arogancki. Napisałem ze jestem młody i musze się jeszcze dużo nauczyć, że to dopiero moje początki w porównaniu do wielu profesjonalistów znajdujących się na tym forum.

 

Poza tym nie uważam ze znajomość wiedzy technologicznej jest mi potrzebna. Jako szewc musze wiedzieć jak naprawić daną rzecz a nie dlaczego się zepsuła i z czego jest zrobiona. Metodą prób i błędów opracowalem techniki które okazały się skuteczne, choć na pewno istnieją skuteczniejsze. Uważam że swoją pracę wykonuje dobrze, ponieważ klienci są z moich usług zadowoleni i praktycznie nigdy nie otrzymuje reklamacji, choć na każdą usługę daje gwarancje i zachęcam do korzystania z niej każdego klienta.

 

W każdym bądź razie cenię sobie każda konstruktywna opinie na temat mojej pracy, nie koniecznie moich wypowiedzi.

 

Pozdrawiam

 

POMPA¤STYCZNIE

Edytowane przez Nikator
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie przepraszaj, bo nie masz za co. Wykonujesz usługi, więc masz prawo nazywać siebie rzemieślnikiem.

 

 

 


Metodą prób i błędów opracowalem techniki które okazały się skuteczne, choć na pewno istnieją skuteczniejsze. Uważam że swoją pracę wykonuje dobrze, ponieważ klienci są z moich usług zadowoleni i praktycznie nigdy nie otrzymuje reklamacji, choć na każdą usługę daje gwarancje i zachęcam do korzystania z niej każdego klienta.

 

I tego się trzymaj. Podstawa w tym fachu, to szukanie rozwiązań, a nie upraszczanie, mówienie "nie da się", a później narzekanie, że nie ma pracy. Masz sprawdzone metody, stosuj je powszechnie, w międzyczasie w porozumieniu ze stałymi klientami eksperymentuj - zobaczysz, że docenią to.

Rób dobrze, dawaj gwarancję, nie idź na skróty - owoce same przyjdą.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Warto jeszcze dodać, że z racji tego że pracuje w małym mieście, można powiedzieć "na prowincji" większość klientów ma ciekawe wymagania odnośnie usług szewskich. Np 13zl za fleki, to dla bardzo wielu nieporozumienie. A ponieważ pracy jest dużo, to rzadko istnieje możliwość pobawić się w kompleksowe usługi za które ktoś zapłaci. Prace wymagające czasu, dużej ingerencji itp. Klient chce mieć często usługę wykonaną najniżjszym kosztem. Wiec musze się jakoś dostosować. A nawet gdybym chciał coś zrobić tak dla siebie, żeby się nauczyć to nie ma na to czasu. I takie to zamknięte koło.

 

Pozdrawiam

 

POMPA¤STYCZNIE

Edytowane przez Nikator
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

 


Teraz to się nazywa "obuwnik miarowy" - z tego co wiem od kilku lat nie było chętnego do przystąpienia do egzaminu.

 

Osobno są egzaminy cholewkarskie i odbywają się teraz wyłącznie w ośrodkach, w których jeszcze egzystuje albo szkolenie albo przemysł - czyli Radom, Krakow, Częstochowa, Bielsko-Biała, Słupsk.

Np. we Wrocławiu nie da się nawet zebrać komisji egzaminacyjnej i we wroclawskiej Izbie nawet nie są w stanie sobie przypomnieć, kiedy odbył się ostatni egzamin w tych branżach.

 

 

 


Swoją drogą dla ciekawości, jedno z pytań egzaminacyjnych brzmi mniej więcej tak :
"Proszę podać różnice pomiędzy skórą sztuczną (ekologiczną), a prawdziwą" - nie wiem jak można zamieszczać takie pytanie egzaminacyjne. Pewnie bym oblał na tym, bo swoim klientom tłumaczę od x czasu, że nie ma czegoś takiego. Jest albo skóra, albo syntetyk.

 

Gdybym był w takiej komisji, to pewnie sam zadałbym takie pytanie (byłoby to pytanie tzw. podchwytliwe :) ) Gdyby egzaminowany jeszcze wyjasnił, że przydomek "ekologiczna" można stosować, przy takim wyborze, wyłącznie do skór naturalnych, a żaden syntetyk nie zasługuje na ten przydomek, to by zaliczył śpiewająco.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

 


Po drugie przepraszam jeśli kogoś uraził mój post.

 

To nie tak, bym poczuł się urażony, bez przesady.

 

 

 


Źle dobrałem słowa,

 

Tu pełna zgoda. Bo z jednej strony sam przyznajesz, że masz braki merytoryczne (to żaden wstyd czegoś nie wiedzieć), a z drugiej piszesz, że wyuczyłeś kogoś rzemiosła - zabrzmiało trochę pyszałkowato. Jeśli zareagowałem zbyt emocjonalnie i to Ty poczułeś się urażony, to z kolei ja przepraszam.

 

 

 


Z drugiej strony zgodnie z prawem polskim mogę nazywać siebie rzemieślnikiem, ponieważ posiadam zaświadczenie o zdobyciu kwalifikacji zawodowych wystawione przez osobę do tego uprawnioną.

 

Zgoda.

 

 

 


Poza tym nie uważam ze znajomość wiedzy technologicznej jest mi potrzebna. Jako szewc musze wiedzieć jak naprawić daną rzecz a nie dlaczego się zepsuła i z czego jest zrobiona.

 

Brak zgody. Kompletny nonsens.

Brak chęci podnoszenia kwalifikacji uważam za kardynalny błąd. Świadczy o tym już choćby Twój wątek. Np. wiedza, z czego jest zrobiony spód pozwoli Ci uniknąć błędów, bo będziesz wiedział jakich klejów użyć, a nie na wszystkie pytania znajdziesz odpowiedzi na tym forum.

 

Życie pisze różne scenariusze i musisz być przygotowany na te najgorsze. Wyobraź sobie taką sytuację, że tuż obok Twojego otwiera swój biznes kilku Chińczyków czy Wietnamczyków i zaczynają naprawiać fleki nie po 13 zł tylko po 5 zł. Robią te fleki z [beeep]owej chińskiej gumy i nawet niespecjalnie ładnie. Ale obserwujesz spadek ilości klientów - sam piszesz, że podstawowym kryterium dla Twoich klientów jest cena.  Mówisz sobie - nic tam, jakoś przetrzymam, przecież niemożliwe, żeby tym Chińczykom się to opłacało, przecież same koszty są wyższe - długo tak nie wytrzymają. Poza tym robię to lepiej (choć wiedzy, sam przyznajesz - brakuje). A co, jeśli okaże się, że oni to jakoś wytrzymują, a Ty już nie?

 

Jeszcze w latach dziewięćdziesiątych we Wrocławiu działało przynajmniej kilkunastu producentów obuwia i kilka sklepów, hurtowni ich zaopatrujących. Już ich nie ma - dlaczego? Dlatego, że do dnia dzisiejszego można znaleźć w Chinach producentów obuwia za 1 $ przy zamówieniu całego kontenera. Dla sklepów, w których sprzedawałem swoje buty kryterium też była cena. Wiele z tych sklepów po niewczasie zrozumiało swoj błąd i nie handlują już chińskim badziewiem, ale wracać już nie było do czego.

 

Zatem nigdy nie możesz być pewny, czy obok nie wystartuje Ci konkurencja, która Cię zakasuje umiejętnościami i wiedzą (dlatego podnoś bez ustanku swoje kwalifikacje i bierz przykład z ambicji kolegi szewca.24.pl - facet naprawdę mi imponuje) lub zakasuje ceną (i tu naprawdę nie wiem co poradzić).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

 


Wykonujesz usługi, więc masz prawo nazywać siebie rzemieślnikiem.

 

Ma prawo nazwać się rzemieślnikiem, ale z całkowicie innego tytułu (świadectwo kwalifikacji, które posiada).

Np. usługi hotelarskie, gastronomiczne lub artystyczne nie zaliczają się do rzemiosła.

 

 


Rób dobrze, dawaj gwarancję...

 

No, to jak już gryziemy te tematy, to co masz na myśli pisząc gwarancja?

Z punktu widzenia KC to, co dajesz klientom - stricte gwarancją - jednak nie jest. Więc czym jest?

Jak u Ciebie wygląda np. gwarancja na fleki?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Klient wykonując usługę w warsztacie, w przypadku zauważenia braków, złego wykonania, itp, może reklamować tę usługę i wezwać zakład szewski do usunięcia wady, poprawienia, itp. Warsztat ma prawo do ustosunkowania się do żądań klienta i uznać, bądź odrzucić roszczenia. W przypadku uznania, może poprawić wykonanie, dać rabat klientowi, jest kilka rozwiązań.

 

Pytasz o gwarancję, już mówię Ci na czym ona polega u mnie.

 

Gwarancja, to po prostu minimalny czas, w którym gwarantuję, że z butami nic się nie stanie. W wielu przypadkach, jest to u mnie gwarancja dożywotnia, jak chociażby na klejenia zelówek, spodów, montaż obcasów.

 

Pytasz o fleki - gwarancja obejmuje dożywotni montaż fleków, czyli po prostu to, że nie odpadną.

Nie ważne jakie fleki, czy na bolcu, czy dorabiane na większe powierzchnie. Dopóki będzie flek nie starty (przyjmuję 1/4 oryginalnej wysokości), to ma się trzymać, jeżeli by się zdarzyło, że odpadłby, wykonuję wymianę gratis. Jeżeli np. widzę że obcasy są "papierowe", informuję klienta, że mogę udzielić gwarancji pod warunkiem zmiany obcasów na takie, które będą stanowiły dobrą podbudowę do montażu fleków.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

 


Klienci czasem pytają - jak długo pochodzą na konkretnych flekach? Informuję ich, że ścierne zużycie fleków, zelówek nie podlega reklamowaniu, ale montaż owszem.

 

Generalnie zgoda, ja mówię w takiej sytuacji: tak długo wytrzymają, dopóki się nie pościerają :)

Stali klienci uśmiechają się wtedy, ale jest grupa która przy następnej naprawie pyta: dlaczego tak szybko się ścierają te fleki?"Ostatnio miałam chyba inne założone".

Trzeba wtedy tłumaczyć od czego zależy ścieralność, nie tylko rodzaj i materiał fleka jest tutaj jedynym kryterium, dochodzi sposób chodzenia, powierzchnia po której się poruszamy, ilość(szpilek w szafie) par na zmianę itd...a i tak okaże się, że jakieś 5% stwierdzi: że fleki za słabe.

Nadchodzi Wiosna, zatem temat szpilek powraca jak bumerang :D 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.