Wygląd jest mało ważny - to buty do roboty a nie do kościoła. Mają sobie dać radę przez parę godzin dziennie w lesie i raz na jakiś czas np. weekend w górach. Nie przeszkadzało by mi nawet gdybym te pęknięcia musiał zasmołować. Przykro by mi było, gdyby się rozpadły po dwóch sezonach - i musiał w firmie prosić o kolejną parę...
Co do impregnacji tej pary - psikałem ją okazjonalnie crazy oilem. kiedy zauważyłem, że coś brzydkiego się dzieje na zgięciach przesmarowałem je tłuszczem do skóry coccine. Ostatni zmieniłem podejście - wymyłem dokładnie czuby mydełkiem i zapsikałem porządnie Oil Protectorem Tarrago. Jak zanosi się na deszcz/rosę pryskam muchozolem. Na tych zgięciach jednak dalej nasiąkają wiec zastanawiam się czy z tym tłuszczem to nie był taki głupi pomysł ?